Zastanawiasz się, dlaczego mimo wiedzy, doświadczenia i obecności w sieci pacjenci się nie zapisują? Może problem wcale nie leży w tym, co robisz, tylko jak to pokazujesz. W świecie usług medycznych — fizjoterapii, treningu medycznego, psychoterapii czy dietetyki — dobrze napisana oferta to nie dodatek, to konieczność.
Jeśli masz stronę internetową, Instagram, Booksy lub jakikolwiek profil zawodowy, potraktuj to jako szybki test. Sprawdź, czy Twoja oferta faktycznie mówi pacjentowi: „wiem, czego potrzebujesz – i mogę Ci pomóc”. A może tylko opowiada o Tobie? Sprawdź, czy przez jeden z tych błędów nie odstraszasz ludzi, którym możesz pomóc.
Wydaje Ci się, że pacjent „jakoś się domyśli”? Że skoro jesteś fizjoterapeutą, lekarzem albo trenerem medycznym, to przecież wiadomo, czym się zajmujesz? Niestety – nie wiadomo. Dla osoby po drugiej stronie ekranu to często tylko zawód i nazwisko. Bez wyjaśnienia, co robisz konkretnie, dla kogo i jak możesz pomóc, nikt nie będzie zgadywał. Po prostu pójdzie gdzie indziej.
Brak oferty to brak komunikatu. A skoro nie mówisz pacjentowi, czym się zajmujesz i co oferujesz, to nie dajesz mu szansy, by zobaczył w Tobie rozwiązanie swojego problemu. To tak, jakbyś prowadził gabinet z zaciemnioną witryną i czekał, aż ktoś się odważy wejść z ulicy.
Oferta to nie tylko lista usług. To przede wszystkim jasne, czytelne zaproszenie, które mówi: „Hej, rozumiem Twoją sytuację i wiem, jak mogę Ci pomóc”. Jeśli nie dajesz tej informacji ani na stronie, ani w mediach społecznościowych, ani nigdzie indziej – pacjent nie wie, dlaczego miałby się odezwać.
I tu nie chodzi o to, żeby pisać poematy albo tworzyć dziesięć landing page’y. Chodzi o to, by w kilku zdaniach dać pacjentowi odpowiedź na pytanie: czy ta osoba pomoże mi z moim problemem? Brak odpowiedzi = brak decyzji. I koniec historii.
Prawie każdy specjalista chce, żeby jego oferta brzmiała profesjonalnie. I tu właśnie pojawia się pułapka: zamiast mówić językiem pacjenta, zaczynasz mówić „ładnie”. A to często oznacza ogólniki bez treści: indywidualne podejście, szeroka wiedza, profesjonalizm, pasja do pracy, kompleksowe podejście do pacjenta. Znasz to? No właśnie.
Dla pacjenta te słowa są jak białe tło – nie zatrzymują wzroku, nie wywołują żadnych emocji, nie przekazują żadnej wartości. Co więcej, wszyscy ich używają, przez co nikt nie wyróżnia się na tle konkurencji. Jeśli Twoja oferta wygląda dokładnie jak dziesięć innych, to skąd pacjent ma wiedzieć, że właśnie Ty jesteś tą właściwą osobą?
Zamiast pisać „indywidualne podejście”, pokaż na konkretnym przykładzie, jak wygląda Twoja praca. Zamiast „holistycznie”, wyjaśnij, co dokładnie bierzesz pod uwagę. Zamiast „profesjonalnie”, daj pacjentowi poczucie bezpieczeństwa, opisując jasny proces lub strukturę wizyty. Konkrety zamiast etykiet. Opisy zamiast sloganów.
Tworząc ofertę, zadaj sobie jedno pytanie: czy to zdanie cokolwiek mówi osobie, która mnie nie zna? Jeśli odpowiedź brzmi „nie” albo „nie wiadomo”, to jest to frazes, a nie wartość. A pacjent, który nic z oferty nie wynosi – po prostu nie wraca.
To, że Ty doskonale wiesz, czym się zajmujesz, nie znaczy, że wie to ktokolwiek spoza Twojej branży. W rzeczywistości większość pacjentów nie ma zielonego pojęcia, czym różni się fizjoterapeuta od trenera medycznego, psychoterapeuta od psychologa, osteopata od ortopedy. A co dopiero, gdy wrzucisz im do oferty jeszcze kilka nazw metod albo specjalistycznych skrótów.
Zamiast prostego komunikatu, dajesz im zagadkę. A jeśli pacjent musi się domyślać, co właściwie robisz, jak możesz mu pomóc i dla kogo jest dana usługa, to zwyczajnie… nie będzie tego robił. Nie kliknie, nie zadzwoni, nie zapyta. Bo nie ma pewności, że trafił dobrze.
Wielu specjalistów pisze ofertę z własnej perspektywy – używając języka kursów, szkoleń i branżowych pojęć. Ale pacjent nie myśli Twoimi kategoriami. On nie szuka „mobilizacji tkanek miękkich” czy „reedukacji oddechowej”. On wpisuje w Google: „ból pleców rano”, „wracam do sprawności po operacji”, „rehabilitacja kolana po zerwaniu ACL”.
Twoja oferta powinna tłumaczyć to, co robisz, językiem pacjenta, a nie specjalisty. Jeśli chcesz, żeby ktoś się zapisał – musi najpierw zrozumieć, co dokładnie oferujesz i czy to dotyczy jego sytuacji. Prościej = skuteczniej.
Wydaje się, że pokazanie, ile kursów się zrobiło i jak bardzo się człowiek rozwija, to coś wartościowego. I rzeczywiście – w Twoich oczach to ogromna inwestycja. Ale w oczach pacjenta? To często ciąg niezrozumiałych nazw, które nic mu nie mówią.
Certyfikaty, metody pracy, międzynarodowe szkolenia – to wszystko może być ważne, ale nie na pierwszym planie. Pacjent nie zna różnicy między FM, PNF, DNS, a MDT. Dla niego to skróty, które wyglądają jak hasła z obcego języka. Jeśli na tym opierasz swoją ofertę, to nie komunikujesz korzyści – komunikujesz chaos.
Pomyśl o tym tak: czy idąc do mechanika, interesuje Cię, jakiego używa klucza albo jakiej marki sprzętu diagnostycznego? Czy może po prostu chcesz wiedzieć, czy naprawi Ci samochód i za ile? Dokładnie tak samo działa to w Twojej pracy – pacjent chce wiedzieć, czy pomożesz mu z jego problemem. Jak to zrobisz – to już Twoja sprawa.
Jeśli czujesz, że konkretna metoda może być dla kogoś istotna, umieść ją niżej, w dodatkowych informacjach. Ale nie twórz całej oferty wokół nazw szkoleń. To nie jest komunikat dla pacjenta – to wiadomość dla innego specjalisty.
To bardzo częsty błąd – chęć pokazania wszystkiego naraz. „Skoro robię różne rzeczy, to wszystko opiszę” – myślisz. I nagle Twoja oferta zaczyna przypominać książkę telefoniczną. Dużo tekstu, dużo usług, dużo wątków… i żadnej jasnej ścieżki dla pacjenta.
Zamiast jednej, konkretnej propozycji, pokazujesz 10 usług, każdą napisaną innym stylem, z inną objętością tekstu, z innym przekazem. Pacjent nie wie, co ma wybrać, do czego się odnosi każda z nich, czym się różnią. W rezultacie nie wybiera nic. Bo zamiast pomóc – przytłaczasz.
Najgorsze, że czasem nawet dobrze napisana oferta traci siłę rażenia tylko dlatego, że została zatopiona w ścianie innych, nieprzemyślanych treści. Pamiętaj, że dziś ludzie nie czytają uważnie – skanują wzrokiem. Jeśli nic nie przyciąga ich uwagi w pierwszych sekundach, nie pójdą dalej.
Nie musisz opisywać całego wachlarza usług na raz. Lepiej mieć krótką, spójną i przemyślaną ofertę niż encyklopedię wszystkiego. Pomóż pacjentowi się odnaleźć – uprość wybór, zamiast go komplikować.
To bardzo częsta pułapka, w którą wpadają nawet doświadczeni specjaliści. Piszesz ofertę i… opowiadasz w niej o sobie. O tym, co robisz, co skończyłeś, co Cię pasjonuje, ile masz lat doświadczenia. Wszystko z myślą, że dzięki temu pacjent Ci zaufa.
Tyle że pacjent nie szuka Twojej historii. Szuka swojego rozwiązania. I jeśli cała Twoja oferta skupia się na Tobie, a nie na nim – to zwyczajnie nie poczuje, że jesteś dla niego. Nie znajdzie odpowiedzi na pytanie: „Czy ta osoba pomoże mi w moim konkretnym problemie?”
Oczywiście, Twoje doświadczenie ma znaczenie. Ale ma być dowodem, a nie treścią główną. W centrum powinien być pacjent: jego potrzeby, jego sytuacja, jego wyzwanie. Twoja rola to pokazać, że rozumiesz go – i że masz na to sprawdzony sposób.
Dobra oferta to taka, w której pacjent czyta i myśli: „To o mnie. To właśnie ja. Ten ktoś rozumie, z czym się zmagam.” I dopiero wtedy zaczyna go interesować, kim jesteś i jak to robisz.
Wyobraź sobie, że ktoś trafia na Twój profil na Instagramie, widzi ciekawy post, klika link w bio i ląduje na stronie internetowej. A tam… inna nazwa usługi, inne ceny, inny opis, inne zdjęcia, inny styl. Zdezorientowany pacjent nie wie, czy to ta sama osoba. I zwyczajnie zamyka zakładkę.
Spójność oferty to nie tylko estetyka. To poczucie bezpieczeństwa dla pacjenta. Gdy widzi, że wszystko do siebie pasuje – od opisu usługi, przez język komunikacji, aż po system zapisów – łatwiej mu zaufać. A jeśli coś się nie zgadza, uruchamia się niepewność: „Czy to na pewno właściwa osoba?”, „Czy ja dobrze trafiłem?”
Wielu specjalistów ma rozjechaną ofertę: co innego na stronie, co innego w Booksy, co innego w stories. Brakuje jednolitego komunikatu. A przecież to nie musi być trudne – wystarczy, że raz dobrze opracujesz ofertę i skopiujesz ją w odpowiednie miejsca.
Zadbaj o to, żeby pacjent zawsze widział ten sam, jasny przekaz – bez względu na to, czy trafia do Ciebie z Google, z Instagrama czy z polecenia. To jeden z najprostszych kroków, które możesz wykonać, by zwiększyć liczbę zapisów.
Jeśli dotarłeś aż tutaj, to znaczy, że temat nie jest Ci obojętny. I bardzo dobrze — bo oferta to jeden z najważniejszych elementów Twojego gabinetu, profilu, strony. To właśnie ona często decyduje o tym, czy pacjent się zapisze, czy pójdzie dalej.
Zamiast inwestować w kolejny kurs, nową lampę do zdjęć czy nowe logo, zrób dziś coś prostszego: otwórz swoją ofertę i przeczytaj ją oczami pacjenta. Czy wiesz, dla kogo jest? Czy wiadomo, z czym możesz pomóc? Czy nie mówisz zbyt trudnym językiem? Czy wszystko jest jasne, spójne i konkretne?
Dobra oferta nie musi być długa. Nie musi być idealna. Ale musi być czytelna, prawdziwa i skierowana do konkretnego człowieka, nie do wszystkich. Czasem jedna zmiana w słowach potrafi odmienić cały odbiór i… zapełnić grafik.
Jeśli czujesz, że nie wszystko gra — to dobry znak. Bo teraz wiesz, od czego zacząć.
A jeśli chcesz, żeby ktoś spojrzał na Twoją ofertę z boku – odezwij się. Czasem wystarczy drobna korekta, by zacząć trafiać do właściwych ludzi.