Masz już na koncie dziesiątki godzin szkoleń, a mimo to wciąż czasem zastanawiasz się: „czy dobrze prowadzę pacjenta?” Czujesz, że nie potrzebujesz kolejnej metody, tylko kogoś, kto spojrzy z boku, podpowie Ci rozwiązanie, upewni, że idziesz w dobrym kierunku?
Zamiast inwestować w kolejny kurs – skorzystaj z konsultacji z bardziej doświadczonym specjalistą. To okazja, by omówić konkretne przypadki, zyskać pewność działania i poczuć większy spokój w codziennej pracy z pacjentem. Bez ocen, bez stresu – za to z realnym wsparciem
Może czujesz, że po każdym nowym kursie jesteś na chwilę zmotywowany, ale po powrocie do pracy wracają stare wątpliwości. Schemat działań się nie zmienia, a mimo nowej metody nie czujesz się pewniej. To normalne.
Szkolenie nie da Ci odpowiedzi na pytanie: „czy dobrze prowadzę tego konkretnego pacjenta?” – bo nie zna jego historii, nie zna Twojego podejścia, nie widzi kontekstu. Kurs uczy narzędzia, ale nie daje przestrzeni na refleksję nad tym, jak je wykorzystujesz.
W pewnym momencie możesz dojść do ściany: liczba odbytych szkoleń rośnie, a Ty nadal nie masz z kim porozmawiać o trudnościach w pracy. To nie oznacza, że jesteś słaby. To znaczy, że potrzebujesz czegoś innego.
Wartość nie tkwi już w kolejnym certyfikacie. Rozwój zaczyna się wtedy, gdy możesz głośno wypowiedzieć swoje wątpliwości i skonfrontować je z kimś, kto Cię zrozumie.
Superwizja to regularna konsultacja z bardziej doświadczonym terapeutą. Nie chodzi w niej o ocenę czy poprawianie błędów, ale o spojrzenie z zewnątrz, zadanie pytań, poszerzenie perspektywy.
Jeśli masz wątpliwości, co dalej robić z pacjentem albo czujesz się niepewnie z jakąś decyzją terapeutyczną – superwizja daje Ci bezpieczną przestrzeń, żeby o tym pogadać. Bez strachu przed oceną, bez obawy, że „nie wypada” czegoś nie wiedzieć.
Tego w fizjoterapii wciąż brakuje. Działasz często sam, nie masz zespołu, nie masz kogo zapytać. A przecież nie musisz wszystkiego wiedzieć od razu. Potrzebujesz przestrzeni, w której możesz się upewnić, czy to, co robisz, ma sens.
Superwizja to nie nowy kurs. To rozmowa. To wspólne szukanie najlepszego rozwiązania.
Dowiedz się więcej o superwizjach
W takich momentach możesz zareagować na trzy sposoby: przeszukiwać internet w poszukiwaniu podobnych przypadków, zapytać anonimowo na grupie na Facebooku albo… nic nie robić i liczyć, że jakoś to będzie.
Wszystkie te opcje mają swoje ograniczenia. W sieci znajdziesz odpowiedzi, których nie możesz zweryfikować. Na grupie możesz trafić na krytykę zamiast wsparcia. A czekanie z nadzieją, że pacjent sam wyzdrowieje, może frustrować.
Tymczasem możesz po prostu skonsultować się z kimś, kto już prowadził takich pacjentów. Opowiedzieć o przypadku, podzielić się swoimi obserwacjami, zapytać: „czy wszystko idzie okej?”
To daje ogromną ulgę. Bo nie zostajesz z tym sam. Bo słyszysz: „to jest dobre postępowanie, idź dalej.” Albo: „spróbuj spojrzeć tak…”. I od razu robi się lżej.
Pewność siebie nie przychodzi po kolejnym kursie. Ona przychodzi wtedy, gdy masz poczucie, że wiesz, co robisz, i możesz się na tym oprzeć. A że człowiek sam ze sobą nie zawsze potrafi to ocenić, warto mieć kogoś, kto Ci to powie.
Usłyszenie: „robisz dobrą robotę” z ust doświadczonej osoby potrafi zbudować więcej niż trzydniowe szkolenie. Bo masz potwierdzenie, że Twoje decyzje mają sens. A jeśli pojawia się sugestia zmiany – masz czas i miejsce, by to omówić, nie czując się gorszym.
Superwizja daje Ci też wgląd w to, jak reagujesz na trudne przypadki. Pozwala zauważyć, gdzie przyspieszasz, gdzie się wycofujesz, gdzie masz schematy, które warto zmienić.
To daje siłę. Nie na pokaz, nie do wrzutek w social mediach. Prawdziwą, wewnętrzną siłę do prowadzenia pacjentów.
Przede wszystkim dostajesz czas i uwagę. Nie jesteś kolejnym numerkiem na szkoleniu. Jesteś terapeutą, który przychodzi z konkretną sprawą. I to się liczy.
W rozmowie możesz nazwać to, co Cię nurtuje. Możesz powiedzieć na głos: „nie wiem, czy dobrze to zrobiłem.” I usłyszeć: „To ok. Przyjrzyjmy się temu razem.”
Taka konsultacja to nie gotowiec ani gotowa recepta. To wspólne dochodzenie do wniosków. Czasem wystarczy jedno pytanie, żeby zobaczyć sytuację z innej strony. Czasem kilka sugestii, żeby znów ruszyć do przodu.
Masz prawo nie wiedzieć wszystkiego. Masz prawo chcieć porady. I masz prawo oczekiwać, że ktoś wysłucha Cię bez oceniania.
Superwizja to nie tylko narzędzie na sytuacje kryzysowe. Wręcz przeciwnie – najlepiej działa wtedy, gdy wszystko jest okej, ale chcesz sprawdzić, czy można jeszcze lepiej.
Możesz prowadzić pacjenta dobrze, ale mimo to mieć wątpliwości. To naturalne. W zawodach pomocowych refleksja jest częścią profesjonalizmu. A superwizja daje Ci możliwość zatrzymania się, zanim pojawi się wypalenie, frustracja czy przeciążenie.
Kiedy masz regularny kontakt z kimś bardziej doświadczonym, rośniesz jako specjalista. Nie tylko technicznie, ale również mentalnie. Lepiej rozumiesz siebie i swoich pacjentów.
To inwestycja, która procentuje.
Wiesz, że nosisz tych pacjentów w sobie po pracy. Myślisz o nich w domu, analizujesz przypadki przed snem, szukasz rozwiązań przy obiedzie. To znak, że Ci zależy. Ale to też znak, że potrzebujesz wsparcia.
Superwizja to forma zadbania o siebie. Miejsce, gdzie możesz wyrzucić z siebie napięcie, frustrację, wątpliwości. Nie po to, żeby się pożalić, ale po to, by dalej skutecznie pomagać.
Jeśli nie masz z kim o tym porozmawiać, zaczynasz odcinać się od emocji albo je dławić. Z czasem przychodzi zmęczenie. Wypalenie. Zwątpienie, czy ten zawód w ogóle ma sens.
Nie musi tak być. Masz prawo zadbać
fizjoterapiarozwój kariery