Ciągle w biegu, między jednym pacjentem a drugim. Wiesz, że marketing jest ważny, ale przecież nie masz kiedy się za to zabrać. A gdyby tak spojrzeć na to inaczej? Może problemem wcale nie jest brak czasu… tylko brak planu, priorytetu albo pomysłu? W tym artykule pokażemy Ci, jak zmienić myślenie o marketingu, gdzie szukać na niego przestrzeni i dlaczego czas poświęcony na komunikację z pacjentem dzisiaj to inwestycja, która zaprocentuje jutro.
To nie brak czasu jest problemem – tylko to, na co go poświęcasz. Kiedy wypada Ci godzina między pacjentami, często sięgasz po telefon i scrollujesz Instagram, zamiast nagrać stories albo zapisać pomysł na post. Wydaje Ci się, że odpoczywasz, ale w rzeczywistości tylko odwlekasz działanie, które może pomóc Twojemu gabinetowi rosnąć.
Marketing nie daje efektu „na już”, więc łatwo go zepchnąć na później. Dużo łatwiej poczuć satysfakcję z pracy z pacjentem i zarobku z tej jednej wizyty, niż z tekstu, który być może dopiero za kilka tygodni przyciągnie nową osobę. Ale jeśli chcesz mieć kalendarz pełny także za miesiąc – musisz działać dziś, nie jutro.
Zamiast w kółko powtarzać „nie mam kiedy”, zadaj sobie pytanie: “co tak naprawdę jest dla mnie teraz ważne?”. Jeśli rozwój gabinetu i stabilna liczba pacjentów – to marketing nie może być dodatkiem, tylko częścią Twojej pracy. Czas się nie znajdzie. To Ty masz go zaplanować.
Najczęściej problem nie leży w samej aktywności, tylko w braku decyzji. Jeśli nie wiesz, co konkretnie masz zrobić, łatwo się zawiesić i zmarnować ten czas. Dlatego potrzebujesz rutyny – nawet najprostszej. Bez niej znowu skończysz z telefonem w ręku i z myślą, że „przecież zaraz wracam do pracy”.
A jeśli Twój grafik jest rozjechany i zapisujesz pacjentów w każdą wolną lukę, to nie znajdziesz czasu nie tylko na marketing. Nie będzie go też na odpoczynek, rozwój ani na to, co naprawdę ma dla Ciebie znaczenie. Od tego się zaczyna – nie od weny, tylko od porządku.
Jeśli każdą wolną godzinę porównujesz do wizyty z pacjentem, marketing zawsze przegra. W końcu w jednej opcji masz realny zysk, w drugiej – jedynie nadzieję, że „kiedyś coś z tego będzie”. I to właśnie dlatego tak łatwo jest go pomijać. Bo nie widzisz efektu tu i teraz.
Ale marketing to nie koszt – to inwestycja, która zwraca się wtedy, kiedy przestajesz działać od wizyty do wizyty. Jeden post nie da Ci dziesięciu nowych pacjentów, ale regularna komunikacja sprawia, że zaczynasz być kojarzony z konkretnym problemem i rozwiązaniem. To właśnie wtedy pacjent, który jeszcze Cię nie zna, zaczyna Ci ufać.
Patrząc tylko krótkoterminowo, łatwo dojść do wniosku, że marketing się nie opłaca. Przecież za tę samą godzinę możesz mieć fizyczny efekt: przeprowadzoną terapię, płatność, zadowolonego pacjenta. Tyle że gdy skupiasz się wyłącznie na tu i teraz, tracisz szansę na to, by zapełnić swój kalendarz w przyszłości.
Warto spojrzeć szerzej. Godzina poświęcona na marketing może przynieść efekty, które odczujesz dopiero za kilka tygodni, ale będą one działać stale – także wtedy, gdy Ty odpoczywasz albo pracujesz z kimś innym. Jeden wpis na blogu może działać dla Ciebie przez lata. Jedno dobre story może sprawić, że ktoś wejdzie na Twoją stronę i zostanie z Tobą na dłużej.
W skrócie: jeśli traktujesz marketing jak coś dodatkowego, nigdy nie znajdziesz na niego czasu. Ale jeśli zaczniesz traktować go jak część pracy, która buduje Twoją przyszłość – ta godzina nabierze zupełnie innego znaczenia.
Nie potrzebujesz idealnych warunków ani wolnego dnia, żeby zabrać się za marketing. Potrzebujesz tylko świadomości, że masz w tygodniu momenty, które możesz wykorzystać lepiej. Takim momentem może być pacjent, który nie przyszedł. Albo luka między wizytami, która miała trwać kwadrans, a nagle rozciąga się do czterdziestu pięciu minut. To nie jest czas na leżenie – to jest Twoje marketingowe złoto.
Zamiast przewijać feed innych specjalistów, poświęć tę przerwę na coś konkretnego. Zrób research do artykułu, wypisz nagłówki, stwórz szkic posta albo przygotuj relację z tego, co właśnie wydarzyło się w gabinecie. Nie musisz od razu publikować – wystarczy, że coś zapiszesz. Te małe działania sumują się i sprawiają, że jesteś o krok bliżej do regularnej komunikacji.
Jeśli nie potrafisz mentalnie „przełączyć się” z trybu pracy z pacjentem na tworzenie treści, pomyśl o tym inaczej. Marketing to też część Twojej pracy. Tak jak uzupełniasz dokumentację albo porządkujesz sprzęt po sesji – tak samo możesz poświęcić kilka minut na opisanie przypadku, który właśnie prowadziłeś. Nie chodzi o wielką kreację, tylko o uchwycenie codzienności.
Możesz też spojrzeć na swój grafik z dystansu. Zamiast działać z doskoku, zaplanuj stały slot na marketing – tak jak robisz to z treningiem czy wizytą u dentysty. Jedna godzina w tygodniu, regularnie, wystarczy, by zbudować rutynę. A jeśli lepiej działasz w krótkich blokach, wykorzystuj mikrosloty: 10 minut na relację, 5 minut na zapisanie pomysłu, 20 minut na stworzenie posta. To się da zrobić – nawet w najbardziej napiętym tygodniu.
Masz wolną godzinę i pełne dobrej woli nastawienie. Siadasz do komputera, włączasz telefon… i nic. Nie wiesz, od czego zacząć, co napisać, o czym mówić. Ten stan zawieszenia to jeden z największych blokerów – masz przestrzeń, ale nie masz kierunku.
Zamiast zastanawiać się, czy wybrać Instagrama, Facebooka czy bloga, zadaj sobie dwa konkretne pytania: co chcę przekazać i komu? Właśnie to pozwala wyjść z paraliżu decyzyjnego. Nie musisz od razu tworzyć viralowego posta – wystarczy, że trafisz w potrzebę swojego pacjenta. Jedno konkretne przesłanie na raz.
Zacznij od najprostszych form. Relacja na Instagramie zajmie Ci kilka minut i nie wymaga wielkiego przygotowania. Możesz opowiedzieć historię z gabinetu (anonimizując dane), pokazać, jak wygląda Twoje miejsce pracy, albo podzielić się drobną wskazówką. Nie szukaj perfekcji – szukaj autentyczności.
Jeśli chcesz pisać posty lub artykuły, nie zaczynaj od pustej kartki. Rozpisz sobie punkty, zrób plan: tytuł, nagłówki, kilka haseł-kluczy. Czasem wystarczy ułożyć myśli i zapisać zarys – publikacja może poczekać, ale przygotowanie to już konkretna praca.
Najgorsze, co możesz zrobić, to czekać, aż przyjdzie wena. Marketing to nie inspiracja, tylko nawyk. A najprostszy sposób, by go zbudować, to zawsze wiedzieć, co robisz, zanim jeszcze siądziesz do działania.
Jeśli codziennie na nowo zastanawiasz się, czy dziś znajdziesz chwilę na marketing – to znaczy, że jeszcze nie masz systemu. A bez systemu nie będzie regularności. Najprostsze rozwiązanie? Zaplanuj czas na marketing tak samo, jak planujesz czas na pacjentów.
Zacznij od ustalenia dni i godzin, w których przyjmujesz. Sprawdź, ile godzin tygodniowo naprawdę pracujesz z pacjentem – czy to 30, 35 czy może znacznie mniej? Jeśli nie wypełniasz standardowego etatu (np. 160 godzin miesięcznie), to masz przestrzeń, tylko nieświadomie ją „przepalasz”.
Zamiast dodawać działania marketingowe tam, gdzie coś się zwolni, potraktuj je jako stały element tygodnia. Wybierz konkretny dzień i godzinę, które będą Twoim czasem na komunikację. Bez wyjątków, bez kombinowania. Tak jak nie odwołujesz pacjenta, bo akurat Ci się nie chce – tak samo nie odwołujesz czasu na marketing.
Dla niektórych lepiej sprawdzi się codzienna rutyna: 20 minut rano, 15 minut wieczorem. Dla innych – jeden dłuższy blok w tygodniu, np. 2–3 godziny w poniedziałek rano. Przetestuj i wybierz to, co najlepiej działa u Ciebie. Najważniejsze, żeby ten czas był zablokowany – i traktowany jak obowiązek, nie zachcianka.
Dzięki takiemu systemowi nie tylko łatwiej będzie Ci działać regularnie, ale też przestaniesz czuć presję „że znowu nic nie zrobiłeś”. Marketing stanie się po prostu jednym z Twoich zawodowych zadań. A z czasem – czymś zupełnie naturalnym.
Czasem to nie sam marketing jest problemem, tylko cała masa innych rzeczy, które zjadają Twój dzień. Oddzwanianie do pacjentów, odpowiadanie na wiadomości, wysyłanie zaległych planów – to wszystko zabiera godziny, które mogłyby pójść na rozwój.
Zacznij od tego, co możesz zautomatyzować. Rejestracja online to jedna z najprostszych rzeczy, a wciąż wiele osób jej nie używa. Zamiast wymieniać dziesięć wiadomości z pacjentem, pozwól mu samemu wybrać termin. Płatne narzędzia do zapisów często kosztują tyle, co jedna godzina Twojej pracy – ale oszczędzają ich znacznie więcej.
Jeśli masz możliwość, deleguj powtarzalne zadania. Nie wszystko musi być na Twojej głowie. Możesz zatrudnić kogoś do pomocy z komunikacją, umawianiem wizyt, a nawet tworzeniem treści – o ile wiesz, co chcesz przekazać. Kluczem jest to, żeby delegować z głową, a nie pozbywać się odpowiedzialności.
Zastanów się też, czy nie jesteś zbyt zaangażowany w sprawy, które wcale nie muszą być wykonane „teraz, już, osobiście”. Czasami warto odpuścić idealną odpowiedź na każdy SMS czy perfekcyjnie sformatowany PDF z planem – po to, żeby mieć czas na działania, które naprawdę wpływają na przyszłość Twojej marki.
Im wcześniej zbudujesz system, tym szybciej poczujesz ulgę. Zyskasz nie tylko czas, ale też przestrzeń psychiczną, która pozwoli Ci lepiej planować i działać z większym spokojem.
Zacznij od małych kroków. Nie musisz od razu tworzyć strategii ani planować kampanii na cały kwartał. Wystarczy jeden post tygodniowo. Jedna historia. Jedna myśl, którą chcesz przekazać konkretnej grupie osób.
Wybierz prosty cel. Może to być np. publikowanie jednego stories w tygodniu, albo regularne opisywanie przypadków z gabinetu (z zachowaniem anonimowości). To nie musi być kreatywne – to ma być użyteczne. Dla pacjenta, który właśnie szuka rozwiązania swojego problemu.
Ustal ramy czasowe. Daj sobie miesiąc na realizację jednego mikrocelu. Po tym czasie zobacz, jak się z tym czujesz. Jeśli jest okej – dokładamy kolejne działanie. Jeśli nie – szukamy, co nie działa i dlaczego. Nie komplikuj. Marketing zaczyna się od działania, nie od planowania.
Skup się na tym, co realne. Nie musisz być wszędzie. Nie musisz od razu mieć estetycznego feedu i harmonogramu postów. Zrób coś dzisiaj – i sprawdź, jaki będzie efekt. Zamiast zadręczać się tym, co robi konkurencja, skup się na swojej drodze.
Im szybciej zrozumiesz, że marketing nie musi być perfekcyjny, tym szybciej zaczniesz działać regularnie. A regularność to jedyna droga do tego, by efekty w końcu zaczęły się pojawiać.
Nie musisz mieć gotowego planu, idealnego pomysłu ani graficznie dopracowanego profilu. Wystarczy, że potraktujesz marketing jako część swojej pracy – nie coś ekstra, tylko coś, co wspiera Twój rozwój zawodowy i buduje zaufanie pacjentów.
Zamiast czekać na wenę, idealne warunki albo wolniejszy okres, zacznij działać w tym, co już masz. Nawet jeśli będzie to tylko 15 minut dziennie – to więcej niż nic. Najważniejsze, żebyś działał regularnie i świadomie, krok po kroku.
Zablokuj ten czas w kalendarzu tak, jak blokujesz wizyty pacjentów. Nie tłumacz się zmęczeniem ani brakiem weny – po prostu zacznij. Jeden post, jedno stories, jeden zapisany pomysł – tyle wystarczy, by zrobić pierwszy krok. A potem będzie już tylko łatwiej.
obecność w internecieprowadzenie firmyrozwój karieryzdobywanie klientów